Zielono mam w głowie i matura w niej kwitnie
Niebawem część z nas, absolwentów szkół średnich, stanie twarzą w twarz z tym, o czym słuchamy już od najmłodszych lat. Matura, bohaterka naszego rozważania, zmierza ku nam pewnym krokiem, uśmiechając się przy tym filuternie. Pozuje, jest gwiazdą, która o samej sobie myśli, że sprawuje władzę nad wszystkim i trzyma losy młodych ludzi w rękach. Czy jednak jej pewność siebie faktycznie znajduje uzasadnienie?
REKLAMA
Jeśli uczęszcza się do klasy maturalnej, trudno jest nie zauważyć tego, co się dzieje (a dzieje się niesamowicie dużo)... Młodsze roczniki tego nie dostrzegą, ale szkoła w oczach maturzysty przyjmuje zupełnie nową formę – abstrakcyjną i przezroczystą, ponieważ: mamy świadomość ulotności naszej obecności; nieświadomie zaczynamy chwytać dystans do miejsc i sytuacji; jesteśmy na tyle „dorośli”, że przestajemy zlewać się z tłem; nosimy w sobie sprzeczność, bo fajnie byłoby zacząć żyć po swojemu, ale wizja samodzielności bywa również przytłaczająca. I – co najważniejsze – musimy zdać maturę, a więc szkoła i przedmioty niematuralne figurują jako background dla bycia uczniem.
A czymże jest matura? Sądzę, że nie byłoby to niefortunne, gdyby podczas definiowania matury powiedzieć, że nie wiemy, czym ona jest, ale z pewnością wiemy, czym ona nie jest. Weźmy pod uwagę choćby „eksperymenty” i niekończące się modyfikacje maturalne dla pierwszego rocznika, który skończył 8 klas szkoły podstawowej. W całej tej mrzonce, jaką staje się codzienność maturzysty, taka niestałość potrafi wzbudzić w młodym dorosłym przede wszystkim poczucie zagrożenia albo utwierdzić go w przekonaniu (najczęściej mylnym), że jego wiedza jest znikoma, że finalnie nie będzie w stanie osiągnąć satysfakcjonującego wyniku.
Liczby, liczby, liczby. 30% jest magiczną granicą, która ma uczynić zdających „nietykalnymi”... W żartach bardzo często do „trzydziestki” powracamy: „Mam nadzieję, że dostanę chociaż to 30%...” albo „Pani profesor, ile musiałbym obliczyć zadań, żeby zdać?”. W stresie i przygniatającej ilości materiału do opanowania odsuwamy od siebie to, co jest w nas najmocniejsze. Każdego z nas wyróżnia przecież coś, co potrafimy robić najlepiej. Do szkół średnich przychodziliśmy z paskami, tytułami zdobytymi w konkursach, byliśmy pasjonatami piłki nożnej, piastowaliśmy rolę najlepszego kucharza w rodzinie. Ale to było wtedy. Dzisiaj jesteśmy grupą ujednoliconą, dążącą w tę samą stronę, której jest na imię Nie wiem dokąd.
Pracujemy ponad miarę, zapominamy o śnie, o drugim śniadaniu. Pędzimy w nieokreśloną przyszłość. Zanim jednak na zawsze pożegnamy się z murami naszych szkół, musimy sukcesywnie przejść przez maraton rozliczania nas z wiedzy. Z wiedzy, która usilnie będzie przebijać się przez fałdę lęku, obaw, złego samopoczucia albo wyczerpania. Jest wiele kryteriów, które określą naszą wartość.
O przemijalności i marności nie przeczytamy już w Księdze Koheleta (powinieneś ją kojarzyć, maturzysto), a w kalendarzu. A potem, gdzieś w maju, podobno wzniesie się granica, po której przekroczeniu staniemy się innymi ludźmi... Dojrzałymi. Bo matura to egzamin dojrzałości, prawda? Dojrzałości pozwalającej nam dostrzec, jak maluje się rzeczywistość dorosłego człowieka.
Ale na tym koniec. Bądźmy poważni i skupmy się przez chwilę. Owszem, najważniejsze plany na karierę, dalszą edukację i tak dalej wyrosną na egzaminie maturalnym. Matura jest niezwykle ważna (o tym musimy pamiętać), ale należy umieć rozróżnić „mit maturalny” od tego, czym naprawdę egzamin maturalny jest. A jest on składową pewnego okresu w życiu człowieka, a nie jedynym jego aspektem. Bądźmy świadomymi maturzystami, którzy potrafią o siebie zadbać i nie zadręczać się. Nie zapomnijmy, żeby spać, bo noce dają wytchnienie. A poza tym pozwalają śnić i marzyć...
A czymże jest matura? Sądzę, że nie byłoby to niefortunne, gdyby podczas definiowania matury powiedzieć, że nie wiemy, czym ona jest, ale z pewnością wiemy, czym ona nie jest. Weźmy pod uwagę choćby „eksperymenty” i niekończące się modyfikacje maturalne dla pierwszego rocznika, który skończył 8 klas szkoły podstawowej. W całej tej mrzonce, jaką staje się codzienność maturzysty, taka niestałość potrafi wzbudzić w młodym dorosłym przede wszystkim poczucie zagrożenia albo utwierdzić go w przekonaniu (najczęściej mylnym), że jego wiedza jest znikoma, że finalnie nie będzie w stanie osiągnąć satysfakcjonującego wyniku.
Liczby, liczby, liczby. 30% jest magiczną granicą, która ma uczynić zdających „nietykalnymi”... W żartach bardzo często do „trzydziestki” powracamy: „Mam nadzieję, że dostanę chociaż to 30%...” albo „Pani profesor, ile musiałbym obliczyć zadań, żeby zdać?”. W stresie i przygniatającej ilości materiału do opanowania odsuwamy od siebie to, co jest w nas najmocniejsze. Każdego z nas wyróżnia przecież coś, co potrafimy robić najlepiej. Do szkół średnich przychodziliśmy z paskami, tytułami zdobytymi w konkursach, byliśmy pasjonatami piłki nożnej, piastowaliśmy rolę najlepszego kucharza w rodzinie. Ale to było wtedy. Dzisiaj jesteśmy grupą ujednoliconą, dążącą w tę samą stronę, której jest na imię Nie wiem dokąd.
Pracujemy ponad miarę, zapominamy o śnie, o drugim śniadaniu. Pędzimy w nieokreśloną przyszłość. Zanim jednak na zawsze pożegnamy się z murami naszych szkół, musimy sukcesywnie przejść przez maraton rozliczania nas z wiedzy. Z wiedzy, która usilnie będzie przebijać się przez fałdę lęku, obaw, złego samopoczucia albo wyczerpania. Jest wiele kryteriów, które określą naszą wartość.
O przemijalności i marności nie przeczytamy już w Księdze Koheleta (powinieneś ją kojarzyć, maturzysto), a w kalendarzu. A potem, gdzieś w maju, podobno wzniesie się granica, po której przekroczeniu staniemy się innymi ludźmi... Dojrzałymi. Bo matura to egzamin dojrzałości, prawda? Dojrzałości pozwalającej nam dostrzec, jak maluje się rzeczywistość dorosłego człowieka.
Ale na tym koniec. Bądźmy poważni i skupmy się przez chwilę. Owszem, najważniejsze plany na karierę, dalszą edukację i tak dalej wyrosną na egzaminie maturalnym. Matura jest niezwykle ważna (o tym musimy pamiętać), ale należy umieć rozróżnić „mit maturalny” od tego, czym naprawdę egzamin maturalny jest. A jest on składową pewnego okresu w życiu człowieka, a nie jedynym jego aspektem. Bądźmy świadomymi maturzystami, którzy potrafią o siebie zadbać i nie zadręczać się. Nie zapomnijmy, żeby spać, bo noce dają wytchnienie. A poza tym pozwalają śnić i marzyć...
PRZECZYTAJ JESZCZE